Okradanie lasów komunalnych za zgodą urzędu miasta Gdyni? (przypadek pierwszy)
Obraz stanu istniejacego, dewastacji oraz plany likwidacji obszarów zielonych w mieście - Dewastacja i kradzieże w lasach komunalnych Gdyni
29.07.2008.

    Głośna ostatnio afera z wycięciem, za zgodą urzędników miasta (wiceprezydent Gdyni Łowkiel zrzuca odpowiedzialność na podwładnych) około 4 000 drzew na Oksywiu pod deweloperski geszeft, mogła być ujawniona tylko dlatego, że sprawa tą zajęła się prokuratura w Olsztynie. A dlaczego nie gdyńska prokuratura która także i w tym wypadku nie dopatrzyła się znamion przestępstwa?

    Cofnijmy się dwa lata wstecz...

    Jeszcze jesienią 2005 roku otrzymaliśmy kilka telefonów od mieszkańców dzielnicy z alarmującymi wieściami dotyczącymi dewastacji lasu okalającego Polankę Redłowską. Okazało się ze prowadzona jest wycinka drzew liściastych w terenie należącym do Lasów Komunalnych (pod zarządem ówczesnego Wydziału Gospodarki Komunalnej Urzędu Miasta Gdyni). Koniec końców efektem było pismo wystosowane z Rady Dzielnicy do naczelnika w/w wydziału Urzędu Miasta.

    Odpowiedź która nadeszła zawierała zwięzłą informację, że (cyt) „prowadzona jest planowa trzebież lasu” która zakończy się do grudnia 2005, wraz z uprzątnięciem pozostałości. Taka planowa trzebież sanitarna miała by na celu uprzątniecie wiatrołomów, chorych, wyschniętych drzew oraz gnijących gałęzi aby nie stały się one siedliskiem szkodników. Ponieważ odpowiedź (wobec obrazu zdewastowanego lasu) wyglądała na mętną i wykrętną, przeto w styczniu następnego roku, wraz z mieszkańcem naszej dzielnicy (emerytowany fachowiec leśnik) postanowiliśmy dokładnie sprawdzić w terenie stan istniejący. Sporządzona została także dokumentacja fotograficzna.

    I cóż się okazało? W styczniu 2006 roku, stwierdziliśmy wycięte zdrowe buki, brzozy i inne drzewa liściaste, z pozostawieniem wyschniętych drzew. Pozostawiono  także w dużych ilościach nie uprzątnięte gałęzie i konary drzew. Mało tego – w części lasu do dziś pozostawiono nie uprzątnięte gnijące, powalone - przez pamiętną wichurę sprzed roku - pnie drzew które zalegając stanowią zagrożenie biologiczne lasu. Z wywiadu z mieszkańcami-spacerowiczami naszej dzielnicy, dowiedzieliśmy się, że zdrowe drzewa które wycinano, na miejscu cięto w kawałki, tzw drewno kominkowe, które pośpiesznie wywożono. Gnijące drewno nie jest wartościowym towarem "kominkowym"

Image
Pozostawiono nieuprzątnięte bo bezwartościowe stare gałęzie
 

Image
Pozostawione wiatrołomy
 

Image
Nieuprzątane gałęzie
 

Image
Bezwartościowe odpady pozostawiono
 

Image
Żałosny obraz gospodarki leśnej

Image
Pozostawione stare wiatrołomy

Image
Także tutaj...
 

    Niestety, brak twardych dowodów uniemożliwił interwencję u organów ścigania. Z punktu widzenia właściciela lasu proceder nosi znamiona rabunku zdrowego drewna nie mówiąc już o zagrożeniu zdrowych drzew skandalicznym pozostawieniem starych gnijących pozostałości. Zresztą wokół wyciętych zdrowych drzew pozostawiono sterczące kikuty wyschniętych (zarażonych) drzew których jednak nie wycinano (fachowiec powie że wyschnięte drzewa nie stanowią takiej wartości dla „konesera kominkowego” jak zdrowe wycinane pnie drzew liściastych.

Image
Wyschnięte chore drzewa także pozostawiono

Image
Także tutaj...
 

    Zdrowe drzewa lisciaste wycinano jako surowiec "kominkowy". Świadczą o tym pozostawione świeze kikuty zdrowych pni. Na fotografiach pozostawiono zapis daty i godziny ich sporządzenia.

Image
Jeden z wielu przykładów

Image
Bez komentarza...
 

    Przecież las ten jest własnością nas wszystkich i przede wszystkim nam powinno zależeć na jego istnieniu w stanie nienaruszonym, gdyż stanowi on zielone płuca miasta. Przy obserwowanej, postępującej dzikiej urbanizacji – stanowi on niezbędne minimum dla ochrony zdrowego środowiska w mieście.